Przejdź do głównej zawartości

Nastoletnia zbrodnia – czemu dzieci zabijają?

 

W ostatnim czasie opinią publiczną wstrząsnęła głośna sprawa zamordowania 13-letniej Patrycji z Bytomia przez 15-latka, który wedle doniesień medialnych miał być ojcem dziecka nastolatki. Okrucieństwo, z jakim dokonano tej zbrodni przeraziło niejedną dorosłą osobą i po raz kolejny przywołało stare pytanie dlaczego dzieci, z natury niewinne i niepozorne posuwają się do tak okropnych czynów jak zabicie drugiej osoby.
            Ważne jest by zaznaczyć, że w dzisiejszym artykule nie będziemy skupiać się wyłącznie na ww. sprawie, ale spróbujemy zastanowić się, jakie przyczyny i motywacje stoją za podejmowanymi przez nastolatków aktami zbrodni. W artykule przyjrzymy się sylwetkom najbardziej rozpoznawalnych młodocianych morderców takich jak Mary Bell czy Amardeep  Sada, ale zwrócimy też uwagę na nasze własne podwórko, a zatem na sprawę Dawida J. Spróbujemy zastanowić się nad tym, co dzieje się w psychice młodego człowieka, jakie okoliczności skłaniają ich do podejmowania tak odrażających czynów i jakie konsekwencje na przyszłość niesie za sobą piętno nieletniego mordercy.

Tornado hormonów

            Biologowie, psychologowie oraz specjaliści z zakresu rozwoju człowieka są zgodni, że w okresie dojrzewania w organizmie młodego człowieka pojawia się wybuchowy koktajl hormonów, których ciągle zmieniający się poziom indukuje konkretne zachowania przejawiane przez młodzież. Stąd m.in. pojawia się bunt, zachowania opozycyjne wobec decyzji dorosłych, pragnienie indywidualizmu czy zainteresowanie kulturami alternatywnymi, nierzadko połączonymi z uczestnictwem w życiu subkultur młodzieżowych. Młody człowiek w wieku „nastu” lat zmaga się z wieloma zmianami w swoim życiu, których może do końca nie rozumieć lub mieć trudności z zaakceptowaniem ich jako stałego elementu swojego życia. Nie każdy adolescent bez trudu znosi zmiany w swoim ciele, akceptuje swój wygląd (często właśnie w okresie dojrzewania wielu nastolatków zmaga się z dysmorfofobią, o której wspominałyśmy na naszej stronie). Dodatkowo zainteresowanie płcią przeciwną, pragnienie bycia członkiem określonej grupy, potrzeba uznania wśród rówieśników oraz pierwsze rozczarowania ładują nastolatka masą silnych, niekoniecznie łatwych emocji czy uczuć. Rodzice, choć mają często świadomość tych zmian, nie są w dużej mierze przygotowani na pojawiającą się nagle zmienność nastrojów swojego dziecka, właściwą rozmowę z młodym człowiekiem o jego problemach czy reagowaniem na przejawy różnych niepożądanych zachowań z jego strony. Warto w tym momencie nadmienić, że targające młodym człowiekiem hormony w dużej mierze popychają go do wielu ryzykownych zachowań – jak wiemy z obiektywnych badań, to właśnie młodzi ludzie są największą grupą, która sięga po różnego rodzaju używki czy angażuje się w ryzykowne akty seksualne z rówieśnikami. Młodzi ludzie potrzebują „ujścia” swoich emocji, napięć, których doświadczają, czasami pragną podbudować swoją samoocenę czy pozycję w grupie poprzez pokazanie się w podejrzanym towarzystwie, korzystanie z substancji psychoaktywnych czy podejmowanie aktywności seksualnej. Niestety, w naszym kraju, edukacja seksualna oraz programy profilaktyczne uświadamiające młodzież wciąż potrzebują rozwijania i włączania młodych do dyskusji na temat bezpiecznego seksu, ale także konsekwencji płynących z przyjmowania używek, by młodzi ludzie mieli jasną świadomość do czego mogą doprowadzić ich ryzykowne decyzje, które zdarza się im podejmować. W wielu domach temat antykoncepcji czy uświadamiania młodego człowieka jest dalej tematem tabu, o którym nie powinno się rozmawiać, nim dziecko formalnie nie stanie się dorosłym. Niestety, jak ilustruje wiele przykładów, o których możemy usłyszeć w mediach, takie omijanie tych tematów przez rodziców często popycha młodego człowieka do eksperymentowania na własną rękę, szukania odpowiedzi metodą prób i błędów, co często kończy się dla nich tragicznie. Zwiększona ilość testosteronu u chłopców oraz estrogenu u dziewcząt dodatkowo nie ułatwia im logicznego, perspektywicznego planowania swoich działań, a tym bardziej myślenia o konsekwencjach.

Hormony a zachowania mordercze

            Idąc tym tropem możemy zadać sobie kolejne pytanie: czy hormony mają realny wpływ na to, czy ktoś zdecyduje się podjąć działania zmierzające do wyrządzenia komuś krzywdy czy te dwie rzeczy nie są ze sobą w żaden sposób powiązane? W odpowiedzi na to pytanie mogą pomóc nam badania J.M. Reinisch, wedle których jest to wysoce prawdopodobne. Jako przykład można podać ekspozycję na progestagen w okresie życia płodowego – badania wskazały, że dzieci wystawione na zwiększone działanie tego hormonu są narażone na wyższe ryzyko podejmowania działań przestępczych w życiu dorosłym (są to wyniki zgeneralizowane zarówno dla mężczyzn jak i kobiet). Co więcej, zwiększone wydzielanie testosteronu we krwi może indukować zwiększone zachowania agresywne zarówno u mężczyzn, jak też u kobiet, a to z kolei ponownie niesie za sobą zwiększone ryzyko działań niezgodnych z prawem, niż u osób o normalnym poziomie tego hormonu we krwi. Zatem możemy postawić tezę, wedle której ekspozycja na zaburzony poziom hormonów we krwi może (choć nie musi) popchnąć człowieka do zachowań przestępczych, a nawet związanych z poważnym uszkodzeniem zdrowia lub pozbawieniem życia innej osoby.
            Inne badania szwedzkich uczonych pod kierownictwem prof. Jariego Tiihonena z Instytutu Karolinska w Szwecji pozwoliły na wysnucie tezy o istnieniu tzw. „genu zbrodni”, który determinuje kto ma „szansę” zostać mordercą, a kto nie. W swoich badaniach przebadali ok. 900 przestępców z Finlandii, którzy dopuścili się brutalnych zbrodni właśnie na terytorium tego skandynawskiego państwa. Badacze stwierdzili obecność co najmniej dwóch wariantów genów, które zwiększają ryzyko popełnienia brutalnej zbrodni aż 13 razy. Do zbadania tego zjawiska posłużyły im testy DNA, pobranego od sprawców brutalnych przestępstw odsiadujących swoje kary w więzieniach. Wnioski z badań pokazały, że nawet 5-10% wszystkich brutalnych zbrodni miało związek ze specyficznym genotypem osób, które je popełniły. Badacze po przeanalizowaniu spraw, przez jakie osoby badane trafiły do więzienia, pobrali od osadzonych materiał genetyczny i poddali go badaniom. W wyniku tych analiz odkryto, że związek pomiędzy występowaniem specyficznego genu, a popełnionym przez osadzonego czynem był najsilniejszy w grupie tych, którzy zostali skazani za szczególnie okrutne zbrodnie. Była to grupa aż 1 154 osadzonych skazanych za morderstwa, nieumyślne spowodowanie śmierci, czy podejmowania zamachów na życie i zdrowie innych osób. Wszystkie osoby z tej grupy miały mało aktywną wersję genu MAOA („genu wojownika”), mającego związek z zachowaniami agresywnymi oraz kodującego monoaminooksydazę A odpowiadającą za kontrolowanie wydzielania dopaminy i serotoniny. Zaburzenia w kontrolowaniu tych hormonów może wywołać nadaktywność któregoś z nich, zwłaszcza jeśli osoba dodatkowo przyjmuje substancje psychoaktywne. U badanych przestępców duża grupa z nich miała w przeszłości czynny kontakt z używkami. Innym genem sprzyjającym powstawaniu morderczych skłonności jest CDH13 – gen związany ze skłonnością do stosowania przemocy a także zwiększonym prawdopodobieństwem występowania u dzieci ADHD. Osoby, które zdaniem psychologów nie wykazywały skłonności przemocowych nie mieli stwierdzonej obecności tego genu w swoim genotypie. Jednocześnie badacze zaznaczyli, że fakt posiadania w genotypie „genu zbrodni” nie skazuje człowieka odgórnie na bycie brutalnym przestępcą – jeśli warunki hormonalne oraz sposób wychowywania jednostki nie potęguje w niej morderczych skłonności, taka osoba w ogóle może nie wejść nigdy na ścieżkę konfliktu z prawem.
            Idąc więc tym tropem warto zastanowić się, czy u osób, które mimo bardzo młodego wieku dokonały czynów pozbawiających innych osób życia, nie doszło do aktywacji owego „morderczego genu”, który sprzymierzając się z naturalną huśtawką hormonów w okresie dojrzewania nie popchnął ich do popełnienia tak karygodnych czynów? Zatem czy fakt bycia nastoletnim mordercą był do końca podyktowany ich własnym wyborem? Na ile? Czy dzieci-mordercy miały w momencie popełniania czynu zabronionego wpływ na swoje decyzje czy były popychane przez morderczy instynkt zakodowany w genach?

Zbrodnie z różnym kontekstem sytuacyjnym



Mary Bell – pokłosie tragicznego dzieciństwa

            Mając na uwadze zastrzeżenie szwedzkich uczonych postaramy się przyjrzeć głębiej motywom skłaniającym dzieci do odbierania życia innym. Aby podjąć próbę wyjaśnienia morderczych zapędów młodocianych i nieletnich postanowiłam zanalizować zjawisko na przykładach osadzonych w życiorysach małych 
morderców. 

            Pierwszym przykładem niech będzie tutaj Mary Flora Bell, która w wieku 11 lat miała na sumieniu już dwóch małych chłopców, którym odebrała życie wraz z Normą Bell (zbieżność nazwisk, dziewczynki nie były ze sobą spokrewnione). Mary od najmłodszych lat była wychowywana w atmosferze patologii i przemocy. Jej matka zaszła w nieplanowaną ciążę, o czym wielokrotnie później dawała dziewczynce znać. Ponadto pani Bell pracowała jako prostytutka specjalizująca się w praktykach sadomasochistycznych. Nierzadko przyjmowała klientów przy małej córeczce. Ojciec dziecka, Bill Bell był przestępcą, mającym na swoim koncie napady z bronią czy włamania. Warto więc zwrócić uwagę na fakt, że już od najmłodszych lat mała Mary nie miała należytych wzorców w swoim najbliższym otoczeniu, dodatkowo nie uświadczyła troski i miłości od swoich rodziców. Nie miała z nimi poprawnie rozwiniętej więzi, jej dzieciństwo wypełnione było przemocą (matka podobno co najmniej raz próbowała zabić dziewczynkę; znany był przypadek, gdzie Mary trafiła do szpitala po przedawkowaniu leków, którymi rzekomo sama się zatruła. Według świadków to właśnie matka mogła podać dziecku leki, by je zabić). Według zeznań samej Mary matka już w  wieku 5 lat miała ją zmuszać do stosunków seksualnych ze swoimi klientami.
            Nietrudno wywnioskować, że najmłodsze lata w tak skrzywionym wychowawczo środowisku pozostawiły na psychice Mary ślad w postaci traumy, nierozładowanego napięcia czy agresji, która później wyskalowała  w jej mordercze zapędy. Pragnę zwrócić uwagę Czytelników, że Mary jako dziecko była stale świadkiem dysfunkcji swojej rodziny, każdy, nawet najmniejszy konflikt rozwiązywało się w jej domu za pomocą siły, agresji, nie argumentów i rozmowy. Nie zaszczepiono w niej poprawnego radzenia sobie z własnymi emocjami, dziewczynki nie nauczono przystosowawczych schematów radzenia sobie z agresją. Co więcej, stale płynąca niechęć ze strony matki znacznie wpłynęła na postrzeganie samej siebie przez Mary, być może doprowadziło ją to nawet do wniosku, że tylko dopuszczając się czegoś okropnego będzie w stanie zaimponować rodzicom i zwrócić na siebie ich uwagę. Możliwe wykorzystywanie seksualne, jakiego prawdopodobnie doświadczyła w rodzinnym domu pozostawiło w jej psychice złość, nienawiść i pragnienie zemsty. Jako dziecko jednak nie miała szans z dorosłymi mężczyznami, którzy byli od niej silniejsi. Skłaniam się ku teorii, że to właśnie nienawiść do mężczyzn pokierowała wyborem na swoje ofiary dwóch młodszych i słabszych od siebie chłopców, których 11-letnia Mary potraktowała ze szczególnym okrucieństwem – 4-letniego Martina Browna udusiła, 3-letniego Briana Howe najpierw udusiła, potem okaleczyła zwłoki. Na uwagę zasługuje również inna, nieudana próba zabójstwa siostry swojej przyjaciółki (udaremniona przez rodziców dziewczynki), oraz trzech przypadkowych dziewczynek, które Mary spotkała na drodze nieopodal swojego miejsca zamieszkania. Można to interpretować jako przeniesienie agresji z osoby matki, a więc znów – starszej, silniejszej, zdolnej do wyrządzenia krzywdy swemu dziecku- na słabsze osoby, które można łatwo zranić. Dodatkowo zagłębiając się w historię Mary Bell dowiadujemy się, że jako dziecko lubiła znęcać się nad zwierzętami. To zdaje się potwierdzać teorię o przeniesieniu agresji z dorosłych, którzy ją krzywdzili na istoty słabsze, nie mogące stanowić dla niej godnych przeciwników, którym łatwo było zadać cierpienie.
            Mary lubiła się chwalić swoimi czynami. Świadczy o tym chociażby włamanie do lokalnego żłobka i zostawienie tam kartek skierowanych do przedstawicieli organów ścigania, na których chełpiła się dokonaną z przyjaciółką zbrodnią, czy jej ciągłe przebywanie w okolicach popełnionego przez siebie morderstwa. Co więcej, czerpała perwersyjną satysfakcję z cierpienia rodzin zamordowanych chłopców, przychodząc do nich by „zobaczyć w trumnie małego Martina”. Być może poczytywała swoje występki jako coś godnego pochwały, dumy. W jej skrzywionym systemie wartości zabójstwo nie stanowiło zbrodni, powodu do wyrzutów sumienia, można przypuszczać, że traktowała to jak coś normalnego, sposób na rozładowanie emocji, wręcz makabryczną zabawę, okraszoną pogardą dla słabszej ofiary.
            Psychiatrzy, badający Mary orzekli, że jest przypadkiem psychopatki i socjopatki, a więc osoby  nieprzystosowanej do życia w społeczeństwie, z wykrzywionym systemem wartości, nieempatycznej, niebezpiecznej dla otoczenia.
            W tym miejscu nasuwa się pytanie, czy gdyby nie traumatyczne warunki, w jakich przyszło dorastać Mary oraz rodzina, w której brakowało należytych wzorców osobowościowych, dałoby się uniknąć tej tragedii? Czy gdyby w tamtych czasach (1968) Szwedzi opublikowali swoje badania nad „genem zbrodni”, biorąc pod uwagę przeszłość rodziców Mary, można by przyjąć, że w jej przypadku gen ten został uaktywniony? Czy Mary była zła sama z siebie czy to trauma doznana w bardzo wczesnym dzieciństwie oraz znęcanie się fizyczne i psychiczne ze strony matki zrobiło z dziewczynki potwora?

Amardeep  Sada – „rodzinna sprawa”

            Kolejnym przypadkiem, który chcemy omówić jest historia indyjskiego chłopca, Amardeepa Sady. Chłopiec do  wieku 8 lat dokonał 3 zabójstw młodszych od siebie dzieci ze swojej wioski. Wśród ofiar znalazł się kuzyn oraz ośmiomiesięczna siostra mordercy. Jak podają źródła, rodzina wiedziała co zrobił Amardeep, ale nie zgłosiła tego policji, uznając, że jest to „sprawa rodzinna”. Jak się okazało, było to katastrofalnym błędem, gdyż nie czując nad sobą żadnych konsekwencji Amardeep zabił po raz trzeci. Na temat dzieciństwa Sady jest mało źródeł, niemniej po postępowaniu rodziny, która nie zgłosiła lokalnym władzom zbrodni popełnionej przez chłopca można przypuszczać, że dorośli byli w stosunku do niego dość pobłażliwi, prawdopodobnie nie stawiali mu granic i nie egzekwowali należycie kar za popełnione przewinienia. Wzrastając w poczuciu bezkarności Amardeep posunął się do trzech brutalnych morderstw, do których mogłoby nie dojść, gdyby rodzina wcześniej zgłosiła fakt zabójstwa pierwszego dziecka odpowiednim organom sprawiedliwości. Dlaczego rodzina nie pozwoliła Sadzie odpowiedzieć za swoją zbrodnię? Czy kochali go tak bezkrytycznie, że nie mogli pozwolić, by trafił do zakładu dla nieletnich? A może wierzyli, że zmieni się i sam zrozumie swój błąd?
            Charakter zbrodni, jakich dopuścił się wówczas siedmiolatek jasno wskazuje na jego psychopatyczne skłonności – przypomnijmy, że chwalił się zabójstwem swojej siostry, a zachęcony przez rolników ze swojej wioski szczegółowo opisał zbrodnię (zabrał dziewczynkę z domu, gdy spała, po czym znalazłszy się z nią na miejscu zabójstwa uderzył dziecko z taką siłą w głowę, że cegła, którą zadał cios dosłownie wbiła się w czaszkę dziewczynki) i wskazał dokładnie miejsce ukrycia zwłok. Kolejnym argumentem, który przemawia za tym, że chłopiec posiada cechy psychopaty jest fakt, iż w momencie aresztowania i przesłuchania przez policję, Sada uśmiechał się słysząc pytania o dokonane zbrodnie i odmawiał składania zeznań do momentu aż funkcjonariusze … nie przyniosą mu ciastek. W momencie doprowadzania go na posterunek policji zachowywał chłodne opanowanie. Wypada w tym momencie zadać sobie pytanie – czy normalna osoba, która zabiłaby człowieka zdołałaby przełknąć cokolwiek mając w pamięci dokonaną zbrodnię? Czy wyrzuty sumienia w ogóle pozwoliłyby jej dyskutować o zbrodni z uśmiechem na ustach ? Zwróćmy też uwagę na dobór ofiar – Sada większość z nich wybrał spośród swoich najbliższych. Nie ma informacji o tym, jakoby wcześniej miał jakiekolwiek konflikty czy zadawnione krzywdy ze strony swojego wujostwa czy rodziców. Kto nie będąc psychopatą byłby zdolny do takich czynów? Chłodne opanowanie, bezduszne gierki prowadzone z przedstawicielami organów ścigania, czerpanie przyjemności z faktu zadawania cierpienia innym i okrucieństwo, z jakim dziecko potraktowało swoje ofiary idealnie wpisują się w kanon cech typowego psychopaty. Wedle specjalistycznej opinii biegłych Amardeep nosił w sobie głębokie pokłady agresji, której ujście odnalazł w dokonywaniu zbrodni.

Dawid J. – gwałciciel z Sulikowa

            Sprawa ta dotyczy naszego rodzimego nieletniego, który w 2006 roku dopuścił się gwałtu i zabójstwa swojej rówieśniczki, 13-letniej Sylwii C. Miał zgwałcić ją w drodze ze szkoły, po czym udusić i porzucić zwłoki w płytkim grobie na jednym z okolicznych pól. Rodzina Dawida wykazywała symptomy dysfunkcyjności – warto zaznaczyć, że jego ojciec był recydywistą, przemocowcem, znęcał się nad żoną oraz dziećmi, a w późniejszym okresie został też skazany za molestowanie córki. Matka Dawida była bezrobotna. Sam Dawid nie był wzorowym uczniem, zdarzało mu się powtarzać klasy. Jak donoszą źródła gwałt na Sylwii nie był jego pierwszym aktem seksualnym – wcześniej, w wieku 11 lat miał już współżyć z dziewczynkami, prawdopodobnie w towarzystwie swoich kolegów (w jednym ze źródeł wskazano, że zawsze współżył jako „drugi”). Już na tym etapie możemy stwierdzić, że chłopak wykazywał od wczesnych lat oznaki nieprzystosowania społecznego (wczesna aktywność seksualna, powtarzanie klas). Choć sąsiedzi mieli twierdzić, że z pozoru wydawał się miłym chłopakiem, wedle zeznań samego nieletniego miał także wraz z kolegami znęcać się nad zwierzętami. W informacjach, do których udało nam się dotrzeć wskazywano, że lubił wykręcać zwierzętom kończyny, przywiązywać je do drzewa i bić kijem, lub topić w rzece. Gdy sprawa gwałtu na Sylwii wyszła na jaw, chłopak był w stanie zwodzić organy ścigania za nos, podawać fałszywe informacje, zachowywać chłodne opanowanie, co przez długi czas sprowadzało policję na fałszywe tropy. Gdy jednak po badaniach DNA udowodniono winę Dawida, miał zeznawać na policji w sposób hardy, a nawet zrzucać całą winę na ojca-pedofila. Gdy został skazany na 7 lat pobytu w Zakładzie Poprawczym myślano, że cały koszmar mieszkańcy Sulikowa mają za sobą. Jednak po czterech latach pobytu w placówce uciekł i napadł na 19-latkę we Wrocławiu, kradnąc jej torebkę, telefon oraz kwotę 600 złotych. Za ten czyn został skazany na 2 lata więzienia. Po odbyciu kary wrócił do Sulikowa, gdzie zamieszkał z matką. Rodzinie zamordowanej Sylwii miał grozić, że ich zabije tak jak ich córkę.
            Analizując historię Dawida można odnieść wrażenie, że placówki resocjalizacyjne, w jakich przebywał nie zdały w jego konkretnym przypadku egzaminu – ucieczka, napad, wyjście z więzienia, groźby. W przypadku udanej resocjalizacji takie zdarzenia nie powinny mieć miejsca. Zastanawia nas jednak jak to się stało, że w ogóle Dawid dopuścił się tak okrutnej zbrodni. Czy to dorastanie w towarzystwie ojca, który stale znęcał się nad domownikami skrzywiło psychikę Dawida i wypaczyło jego zdolność empatii i współczucia do innych? A może towarzystwo, w jakim przebywał nauczyło go destruktywnych zachowań, które Dawid z czasem włączył w swój system wartości? Tak czy inaczej zauważyć możemy, że chłopak od najmłodszych lat, zupełnie jak opisywana wcześniej Mary Bell dorastał w środowisku dysfunkcjonalnym, gdzie przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna stanowiły chleb powszedni. Dziecko od najmłodszych lat metodą naśladownictwa i modelowania zachowań uczy się od dorosłych schematów zachowań, postępowania. Przy założeniu, że obserwował on ojca, który stale wykazywał agresję wobec najbliższych, można przyjąć, że Dawid przyjął, że jeśli ktoś nie chce mu dać rzeczy, na której mu w danej chwili zależy, może ją osiągnąć stosując znane sobie metody, a więc przemoc. Sadyzm, z jakim odnosił się do żywych istot w swoim otoczeniu mógł stanowić formę kompensacji w stosunku do upokorzeń doznawanych od ojca. Podobnie jak Mary Bell, czując, że nie ma szans w starciu z ojcem, Dawid mógł upuszczać swoją frustrację, wściekłość i inne trudne uczucia i emocje, zadając ból słabszym od siebie. Co za tym idzie, zadawanie bólu czy zabijanie istot słabszych mogło pomagać mu wcielać się w postać kata, którą na co dzień przyjmował przemocowy ojciec w stosunku do dzieci oraz (prawdopodobnie) pasywnej matki. Czy Dawida J. podobnie jak poprzednio opisywane przypadki można uznać za psychopatę? Myślę, że tak. Zadawanie cierpienia innym żywym istotom i czerpanie z tego przyjemności, nałogowa mitomania, chłodne opanowanie w sytuacji składania fałszywych zeznań oraz ciągły powrót do przestępczych zachowań zasadniczo odbiegają od normy i stanowią wzór zachowań nieprzystosowawczych, wręcz socjopatycznych.

Czy wprowadzając wczesną interwencję można zapobiec tragedii?

            Choć historie młodocianych morderców szokują, a pytania o sens dokonywanych zbrodni nasuwają się same, nie zapominajmy, że wszystkie historie z udziałem małoletnich lub nieletnich przestępców to dramat dwóch stron – cierpią przede wszystkim ofiary, ich rodziny, ale także rodziny osób, które dopuściły się czynów zabronionych. Jak widać w opisanych powyżej przypadkach w wielu rodzinach przed zbrodnią występuje dysfunkcja lub upośledzenie jakiejś sfery życia systemu rodzinnego. Czasami są to nałogi, czasami kryminalna przeszłość rodziców lub opiekunów prawnych młodocianego. Pojawia się więc pytanie: czy można uniknąć „produkowania” młodocianych zabójców, ale także złodziei, dilerów czy wandali, zabierając ich uprzednio z upośledzonego wychowawczo systemu rodzinnego ? Czy można odpowiednio wcześnie podjąć kroki, które miałyby na celu wyeliminowanie późniejszych tragedii, tj. zabójstwo, trwałe okaleczenie i wiele innych? Odpowiedź wbrew pozorom nie jest wcale tak prosta. W polskim systemie terapeutycznym nie można nikogo zmusić do terapii czy pracy z psychologiem – osoba „problemowa” sama musi wyrazić zgodę i chęć współpracy ze specjalistą. Niestety, jak pokazują realia, rodziny zmagające się z dysfunkcjonalnością stosują znane sobie zasady „Nie mów, Nie ufaj, Nie odczuwaj”. Problem z reguły nie ma prawa wychodzić poza próg domu, a jeśli już tak się stanie, rzadko członkowie wadliwie działającego systemu zgłaszają się gdzieś o pomoc, żywiąc przekonanie, że to wyłącznie ich sprawa i nikt nie ma prawa się wtrącać. Bardzo często środowisko lokalne takich rodzin również nie podejmuje żadnych interwencji w myśl zasady, że „od patologii trzeba trzymać się z daleka”. Gdy już jakieś działania są podejmowane, najczęściej jest już za późno. Choć ciężko w Mary Bell, Dawidzie J., czy nawet 15-letnim Kacprze dostrzec nam skrzywdzone dzieci, które prawdopodobnie posunęły się do bestialskich czynów celem kompensowania braków doświadczonych w najbliższym środowisku, należy pamiętać, że nikt z nas nie rodzi się odgórnie psychopatą, czyni nas nim dopiero środowisko, w którym wzrastamy (co częściowo potwierdzają wyżej opisywane szwedzkie badania DNA). Aby przeciwdziałać tragediom z udziałem nieletnich, o których media tak chętnie nas informują należy reagować na przejawy dysfunkcji w naszym otoczeniu i pozbyć się przekonania, że jakkolwiek źle by nie było, nie wolno z nikim o tym rozmawiać. Szereg psychologów i terapeutów czeka na młodych na infoliniach zaufania, w ośrodkach pomocy społecznej czy Ośrodkach Interwencji Kryzysowej, by reagować, gdy z młodym człowiekiem dzieje się coś złego.

Nie próbujmy usprawiedliwiać złych uczynków młodzieży, ale próbujmy zrozumieć skąd biorą się w ogóle pobudki do takiego postępowania. Dzięki temu możemy uratować więcej niż jedno istnienie.

Mamy nadzieję, że artykuł Wam się spodobał i polecicie go swoim znajomym. Wpadajcie także na naszą stronę Facebookową: https://www.facebook.com/okiempsychologa1 oraz Instagrama: okiem_psychologaofficial po więcej ciekawostek i materiałów z zakresu psychologii. Do zobaczenia w kolejnym wpisie ! J

                                                                                                                      AK

Bibliografia:
1. Ch. Berry-Dee, „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami. Królowe zbrodni”, Wyd. Czarna Owca, 2020

2. https://www.crimeinvestigation.pl/programy/nieletni-mordercy/artykuly/dlaczego-nieletni-mordercy-zabijają

3. https://wspolczesna.pl/mlodociani-mordercy-te-dzieci-zabijaly-z-zimna-krwia/ga/c15-13429393/zd/30707445

4. https://psychologiaity.com/2017/06/23/problemy-okresu-dojrzewania-moj-wyklad/

5. A. Gomuła, „Wpływ hormonów płciowych i neurotransmiterów na funkcje i zachowania seksualne”, Seksuologia Polska, nr 4/1, 2006

6. https://wyborcza.pl/1,75400,16901163,Szwedzi_odkryli_geny_przemocy_i_zbrodni_.html

7. A. P. Szajna „Kobieta – (nie tylko) seryjna zabójczyni”, Przegląd Więziennictwa Polskiego, nr 95, Warszawa 2017

8. A. Herman-Jeglińska, „Różnice między kobietami a mężczyznami w zdolnościach poznawczych i organizacji funkcjonalnej mózgu: wpływ płci psychicznej”, Przegląd Psychologiczny, T. 42, nr 1-2, 1999

9. https://pl.thpanorama.com/articles/curiosidades/los-20-peores-nios-asesinos-psicpatas-de-la-historia.html

10. https://www.thesun.co.uk/news/13036106/amarjeet-sada-worlds-youngest-serial-killer/

11. https://www.dailystar.co.uk/news/latest-news/how-amarjeet-sada-became-worlds-22907715

12. https://facet.wp.pl/zamordowali-choc-byli-jeszcze-dziecmi-najmlodsi-zabojcy-6061346709992065g/10

13. https://gs24.pl/piecdziesiat-dni-dawida/ar/5213832

14. https://www.newsweek.pl/polska/zabojstwo-sulikowo-gwalt-i-uduszenie-sylwii/v6xfpe5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy Romeo zaczyna się bać Julii … - terapia filofobii

           Podobno w naszym życiu każdy kontakt, przeżycie czy sytuacja są dobre, ponieważ każde z nich czegoś nas uczą i pozwalają wyciągnąć z siebie wnioski na przyszłość. Lekcje, które wyciągamy z konkretnych doświadczanych przez nas historii mają stanowić odpowiednio wskazówkę lub ostrzeżenie, czego unikać w przyszłości, by żyło nam się lepiej. Jednakże w tym miejscu warto uszczegółowić, że nasze przeżycia, choć w nierównym sobie stopniu, odciskają piętno na naszej osobowości, sposobie myślenia czy postępowania. I zdarza się, że ze skutkami tychże wydarzeń paramy się jeszcze przez długi czas, a jeśli nie podejmiemy  odpowiedniej interwencji, mogą się one przerodzić w konkretne dysfunkcje.             Dzisiaj chciałabym poruszyć wątek jednego z tych zaburzeń, który zasadniczo utrudnia funkcjonowanie sporej części osób, zwłaszcza t...

Zrozumieć niezrozumiałe – magnetyzm toksycznych relacji

Każdy z nas   marzył (lub marzy nadal) o stworzeniu w przyszłości szczęśliwej, opartej na wzajemnym szacunku i wsparciu relacji z drugą osobą. Nieważne, czy mieliśmy wtedy na myśli relację romantyczną, przyjacielską czy dowolną inną – każdy chciał czuć się bezpieczny, chciany i doceniany przez inne osoby. Nie jest to oczywiście niczym dziwnym, wszakże potrzeby te odwołują się do fundamentalnych potrzeb, które w swojej piramidzie wskazał Abraham Maslow – zaraz po potrzebach prymitywnych takich jak zaspokojenie głodu, pragnienia, potrzebach fizjologicznych znajdują się tam przecież m.in. potrzeba bezpieczeństwa czy przynależności.   Dążenie do ich zaspokojenia w konstruktywny sposób jest tak samo normalnym odruchem jak zaspokajanie potrzeb niższego rzędu. Większość z nas tworzy w końcu takie relacje z innymi i funkcjonuje w nich w miarę poprawnie, niemniej są wśród nas też tacy, którzy z różnych powodów nie są w stanie stworzyć poprawnej, zdrowej relacji. I chyba właśnie ten typ...