Każde uzależnienie jest warte uwagi i wymaga dość ciężkiej pracy, by osoba uzależniona mogła się choć częściowo od niego uwolnić. Można więc śmiało założyć, że uzależnienie od operacji plastycznych jest współcześnie jednym z najniebezpieczniejszych, ale z różnych przyczyn marginalizowanym uzależnieniem.
Uzależnienie od „upiększania się” wynika z wielu pobudek,
nie zawsze uzasadnionych i o ile poprawianie wyglądu może być zrozumiałe w
przypadku osób, które doświadczyły okropnych wypadków, skutkiem których jest
zniekształcenie rysów twarzy lub np. w wyniku przebytych chorób onkologicznych,
gdzie kobiety rekonstruują usunięte części ciała, o tyle ciężko racjonalnie
wyjaśnić obsesyjne dążenie do poprawiania swojego wyglądu w przypadku osób
(najczęściej kobiet), które nie urodziły się z żadną widoczną wadą ani okoliczności
życiowe nie zmusiły ich do podjęcia takowej decyzji.
Zjawisko to jest wysoce niebezpieczne i bagatelizowane może w mojej opinii
przyczynić się do rozwoju znacznie poważniejszych zaburzeń niż syndrom
Quasimodo. Dość podkreślić, że u podstaw tego uzależnienia najczęściej leży
niska (nieadekwatna) samoocena oraz uzależnienie od opinii innych. Połączenie
tych dwóch powodów może przyczynić się do ciągłej potrzeby dążenia do
wyimaginowanego pojęcia „ideału”, który przecież ciągle jest labilny i się zmienia.
To z kolei przyczyniać się może do ciągłego niezadowolenia z tego jak się
wygląda i wykonywania kolejnych zabiegów. Patrząc na warstwę kontaktów
interpersonalnych, osoba taka mimo ciągłego poprawiania swojego wyglądu będzie
miała problem ze zbudowaniem prawidłowej więzi z innymi, ale także będzie miała
skłonność do popadania w patologiczne relacje, które będą ją jedynie
eksploatować i sprawiać, że ciągle będzie czuła potrzebę poprawiania siebie
samej.
AK
Komentarze
Prześlij komentarz